Ten tydzień obfitował w piękne ceremonie Kambo
Każda ceremonia jest inna. Doświadczają tego uczestnicy, którzy pojawiają się kolejny raz. Doświadczam tego również ja. Tutaj nie ma rutyny. Oczywiście są punkty stałe, ale za każdym razem ogarnia mnie fascynacja, kiedy jestem prowadzona w sposób, w jaki nie robiłam tego nigdy wcześniej. Moi przewodnicy wiedzą dokładnie, jaki mam „repertuar” (a ja nie ustaję w jego poszerzaniu) i prowadzą mnie do tych rozwiązań, które na daną chwilę są najbardziej pomocne w pracy z konkretną osobą.
Jednocześnie jestem pełna wdzięczności za Wasze zaufanie, jak również za cudowne zmiany, którym podlegacie. Zawsze powtarzam, że nie ma możliwości, aby po Kambo nic się nie zmieniło, nawet jeśli od razu tego nie widzisz (chociaż to rzadki przypadek ).
Uwielbiam być z Wami w mniej i bardziej trudnych momentach. No i uwielbiam patrzeć, jak się zmieniacie, jak to Wasze światło się poszerza i zwiększa się jego blask. Oh, yes!
Ostatnie dwie ceremonie „sponsorowała” miłość i radość. Na jednej energia miłości najpierw subtelnie krążyła wokół nas, aby w końcu intensywnie zalać całą przestrzeń, nie pozwalając na żadne wąt-pliwości.
Na dzisiejszej pojawiła się radość tak intensywna, że pomimo iż ceremonia odbyła się kilka godzin temu, cały czas przestrzeń w niej pływa, a anioły radośnie tańczą, śpiewają i harcują. Heya, heya, hey!
Zawsze otrzymujecie to, czego potrzebujecie, chociaż nie zawsze musi to być to, czego chcecie. Ale nie mi o tym decydować. Ja tylko „użyczam” swoich zasobów, aby razem ze Wszechświatem tworzyć tandem (no czasem w tym tandemie jest mnóssssstwo istot ), który ma tylko jedno na celu:
pomóc Tobie zobaczyć SIEBIE prawdziwą/ SIEBIE prawdziwego.
Aho!
Sylwia
Gracias, gracias, gracias por ayuda, gracias por curar, gracias por limpiar y liberar, gracias por todo!
Dziękuję!